czwartek, 3 kwietnia 2008

Historia żyletek a nasza przyszłość

Niespodziewanie miałem okazję uczestniczyć w całkiem burzliwej dyskusji i naszym gmachu lądówki. Nie da się ukryć, że 30 lat po swoim powstaniu trudno jest mu być powodem do dumy Wydziału Inżynierii Lądowej z podobnych przyczyn dla których nie jesteśmy dziś chyba dumni z Dworca Centralnego. Pamiętam dokładnie moje dwa ostatnie lata studiów już w nowym gmachu z żyletkami. W porównaniu do sypiącego się gmachu głównego stanowił on oazę luksusu i funkcjonalności. Jak wygląda mimo czynionych przez ostatnich kilka lat wysiłków remontowych każdy widzi. Nie da się w ciągu kilku lat odrobić zaległości z 30 lat! Jak większość "państwowych" budynków gmach był po prostu... dewastowany, przez brak należytej konserwacji, czego najlepszym wyrazem były kolosalne szpary w spróchniałych drewnianych oknach nie malowanych chyba od chwili powstania gmachu. Można oczywiście dyskutować o historii słynnych żyletek, które stanowią pewien problem konstrukcyjny, ale czy nie lepiej jest spojrzeć w przyszłość, która mimo prac remontowych wcale nie wygląda tak różowo!
Istniejący gmach był w planach jedynie elementem wielkiej inwestycji, w której do dziś brakuje gmachu audytoryjnego i laboratoryjnego. Obawiam się, że gmachy te nigdy już nie powstaną, warto więc zastanowić się, co z tym fantem zrobić. Nie wiem, czy uda się w jakikolwiek rozsądny sposób rozwiązać problem braku pomieszczeń laboratoryjnych z prawdziwego zdarzenia. Kwestię sal wykładowych da się jednak rozwiązać w podobny sposób jak na bliźniaczym wydziale w Delft, gdzie sale są niejako "doklejone" do budynku w jego części parterowej. Na końcach budynku od strony elektroniki są miejsca, gdzie miały być korytarze do dwóch pozostałych budynków i tam mogłyby powstać sale wykładowe! Ich braku nie zastąpi bowiem hol pracowicie nagłaśniany, gdyż jakikolwiek wykład tam prowadzony blokuje wejście do gmachu, co każdy zna z autopsji inauguracji roku akademickiego!
Inny równie palący problem to brak wspólnej przestrzeni przede wszystkim dla studentów, ale także dla pracowników. Z przyczyn jak rozumiem ekonomicznych na wydziale zabudowany wszystko co można szklanymi akwariami. Pakamera i ostatni wolny kawałek korytarza przed nią to za mało jak na potrzeby wydziału, gdzie są setki studentów. Żenujący jest dla mnie widok studentów siedzących na korytarzu na podłodze z notebook'ami. Pracownikom jest niewiele lepiej. Meble w pokojach maja 30 lat! Rozwiązanie tego problemu jest bardzo proste. Na siódmym pietrze zamiast kilku pomieszczeń o charakterze technicznym mógłby powstać zielony ogród, kawiarnia z prawdziwego zdarzenia i właśnie ta wspólna przestrzeń.
Mówiłem o tym wielu wydziałowym decydentom - bez konstruktywnego echa. Słyszałem jedynie takie polskie "się nie da". Może powinienem o tym oficjalnie napisać, ale wolałem nie ryzykować kolejnego pogorszenia opinii o mojej skromnej z natury osobie...

poniedziałek, 17 marca 2008

Topienie Judasza

W Wielką Środę młodzież topiła Judasza. Przypominało to trochę wiosenne topienie marzanny. Ze słomy i starych ubrań robiono wielką kukłę, którą następnie wleczono na łańcuchach po okolicy. Na koniec wrzucano "zdrajcę" do wody. Symbolizowało to rozprawienie się ze złem i zdradą. [www.wielkanoc4you.pl]
Ważną tradycją było także „topienie Judasza” w Wielką Środę. Jest to do dziś praktykowany zwyczaj na Podhalu. Chłopcy ze słomy i starych ubrań konstruowali ogromną kukłę, którą nieśli na łańcuchach przez całą okolicę. Przy drodze ustawiali się mieszkańcy, którzy uderzali kukłę kijami. Na koniec wrzucano „zdrajcę” do stawu lub bagienka. Wymierzanej w ten sposób sprawiedliwości stawało się zadość. [www.pijarzy.pl]
Tyle z pobieżnego sieciowego googlania na temat topienia Judasza. Każdy z nas spotkał w swoim życiu wielu Judaszy, którzy go zdradzili, wykiwali i oszukali za przysłowiową garść srebrników. Często także skazali na niebyt, który jest formą śmierci. Kusi więc nas, żeby tego dnia wziąć odwet, utopić w imię "prawa i sprawiedliwości" choćby symboliczną kukiełkę...
Ale Judasz jest w każdym z nas. Zdradzamy i oszukujemy... Może więc zajmijmy się egoistycznie samymi sobą?

O egzaminach...

Każdy w życiu raz jest dzwonnikiem, raz... dzwonem. Zdajemy wiele egzaminów, bywa, że sami jesteśmy egzaminatorami. Kariera uczelniana obfituje w egzaminy i obrony - egzamin dyplomowy, egzaminy doktorskie zdawane z "wynikiem zadowalającym", obronę pracy doktorskiej i kolokwium habilitacyjne. Bywają też w życiu akademickim zewnętrzne egzaminy językowe. Na temat egzaminów można pisać całe opasłe rozprawy naukowe. Skoncentrujmy się na jednym zagadnieniu - cel egzaminu a jego treść i forma. Jeśli spojrzymy na sylabusy zachodnich uczelni, a w szczególności amerykańskich z zaskoczeniem stwierdzimy, że ocena końcowa z przedmiotu to nie ocena z mitycznego egzaminu, ale suma bardzo wielu składowych - prac domowych, sprawdzianów częściowych, aktywności na zajęciach. Być może cały świat się myli, a rację mamy my, ale heroicznie śmiem w to wątpić.
Jaki więc powinien być cel egzaminu dyplomowego? Moim skromnym zdaniem powinna to być... właśnie obrona pracy dyplomowej. Zresztą termin egzamin dyplomowy i obrona pracy dyplomowej często są używane zamiennie. Rzeczywistość bywa jednak zupełnie inna i zależy od woli Komisji Egzaminacyjnej. Mogą być pytania tyko związane z pracą, mogą być pytania związane z... przedmiotem prowadzonym przez egzaminatora. Stąd gdy tylko zostaje ogłoszony skład komisji rozpoczynają się pielgrzymki studentów, którzy chcieliby poznać zakres problematyki z której powinni się przygotować, czyli mówiąc wprost pytania. To, czy członek komisji ustosunkuje się do próśb pozytywnie czy nie zależy tylko od jego woli i humoru określanych czasami jako "dobre obyczaje akademickie". Egzamin staje się więc... loterią. To, jak będzie przebiegał zależy przede wszystkim od składu komisji. A przecież można zupełnie inaczej...
Nie negując tego, że należy sprawdzić wiedzę studenta warto chyba rozdzielić egzamin od obrony. Egzamin mógłby być przeprowadzony jako "encyklopedyczny" test z całości materiału studiów, z absolutnie wszystkich przedmiotów, przyjmując liczbę pytań proporcjonalną do liczby punktów ECTS z mnożnikiem wagowym dla przedmiotów kierunkowych związanych z dyplomem. Zaliczenie takiego egzaminu znanego choćby z akademii medycznych mogłoby być warunkiem przystąpienia do obrony pracy dyplomowej, której celem byłoby przedstawienie tez pracy i właśnie obrona przyjętych rozwiązań.
Tego typu kompromisowa organizacja procesu promocji absolwentów byłaby zdecydowanie bardziej obiektywna od klasycznego odpytywania przez kilka osób, w której student przygotowuje się "pod komisję". Pomogłoby to także w zerwaniu z tradycją kilku z - zakuj, zalicz, zdaj, zapij, zapomnij... Studenci byliby przed egzaminem zobligowani do przypomnienia sobie podstawowych informacji z absolutnie wszystkich przedmiotów ze studiów. I nie miałoby to nic wspólnego z sytuacją, w której student jest szczegółowo odpytywany z tematyki będącej konikiem Profesora Słomianego z Zakładu Strzech Tradycyjnych. Pozwoliłoby to także uniknąć przypadków, w których Profesor Blaszany z Zakładu Pokryć Nowoczesnych zaczyna pytanie od stwierdzenia - no to zobaczymy, czego to ciekawego nauczył Pana Profesor Słomiany...

sobota, 1 marca 2008

Wikindx - RoGaj

R. R. Gajewski, "Quo vadis I-edukacjo," e-Mentor, iss. 20, pp. 13–15, 2007. [*]
R. R. Gajewski, "Kryzys wizji i wizja kryzysu – rzecz o sztuce kolaboracji," e-Mentor, iss. 22, 2007. [*]
R. R. Gajewski, "E-learning jako narzędzie samokształcenia potencjalnych telepracowników w ramach projektu ElaStan," in Proc. Teoretyczno-metodyczne podstawy e-learningu w edukacji ustawicznej, Radom, [*]
R. R. Gajewski, "Edukacja 2020," in Proc. IV Sympozjum Kształcenie na Odległość - Metody i Narzędzia, Gdynia, Oct. 22-23, 2007, [*]
R. R. Gajewski, A. Węglarz, and K. H. Żmijewski, "Poly-Optimal Method of Designing Environmentally Friendly Buildings," in Proc. Portugal SB07, Sustainable Construction, Materials and Practices, Challenge of the Industry for the New Millenium, Lisbon, Sept. 12-14, 2007, pp. 488–493. [*]
R. R. Gajewski, "Nowe zastosowania informatyki i technologii informacyjnych w budownictwie," Habilitacja, Politechnika Warszawska, Warszawa, 2007. [*]
R. R. Gajewski, "I-edukacja: nowe wyzwania, stare problemy," III Ponadnarodowa Konferencja e-Learning szansą na sukces zawodowy: Oct. 19, 2007. [*]
R. R. Gajewski, "Jak samodzielnie przygotować wykład online? Doświadczenia nauczyciela akademickiego," e-Learning akademicki: od pomysłu do realizacji: Nov. 15, 2007. [*]
R. R. Gajewski, "E-Learning po polsku: kuchnia I-edukacji, czyli rzecz o tym, co i jak może zrobić nauczyciel akademicki," 11 e-Warsztaty Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie: Kraków, Feb. 13, 2008. [*]
R. R. Gajewski, "O informacji w budownictwie," IT w Budownictwie GigaCon: Warszawa, Mar. 19, 2008. [*]
R. R. Gajewski. (2008, Mar. 1) Oprogramowanie do tworzenia internetowych bibliografii. [Online]. Available: http://rogaj.blogspot.c ... wanie-do-tworzenia.html [*]

Meandry demokracji...

Demokracja jest złem, ale jest złem koniecznym, bo niczego lepszego nie wymyślono. Kolejne wybory uczelniane skłaniają do kilku refleksji natury ogólnej. Jaka powinna być demokracja uczelniana? Elektoralna czy obywatelska? Po kartach głosowania łatwo jest poznać, który model obowiązuje. Wybieraliśmy jednorazowych elektorów nie mając bladego pojęcia, jacy będą kandydaci! Jest to mówiąc delikatnie co najmniej dziwny pomysł! Być może komuś bardzo spodobał się system amerykańskich wyborów prezydenckich, ale na naszym podwórku została zdecydowanie wypaczona jego idea. Pierwszy etap to wyłaniania kandydatów na dane stanowisko. Nic mi nie jest wiadomo na temat jakichkolwiek kandydatów na Rektora i Dziekana, a wybrani zostali już elektorzy! Elektorzy na wydziale wybierani są w powszechnym głosowaniu, cóż więc – poza być może przepisami, ale one są przecież ustanawiane tylko przez ludzi – uniemożliwia powszechne głosowanie na Dziekana? Domyślam się, że są to… głosy Studentów, którzy wchodzą do kolegium elektorskiego. A trudno jest chyba sobie wyobrazić sytuację, w której absolutnie wszyscy Studenci głosują w wyborach powszechnych na Dziekana. Z głosami Studentów jest zresztą pewien „problem”. Najczęściej głosy studenckie to jeden „wielogłos” – obowiązuje niejako dyscyplina klubowa. A każdy chyba ma świadomość, że studenci wybiorą tego kandydata, który im więcej zaoferuje. To absolutnie naturalne! Ale jest w tym wszystkim pewne „ale”… Kandydatowi opłaca się walczyć o głosy studentów a nie pracowników. Tak, to smutne ale prawdziwe! Jestem zdania, że Studenci powinni mieć móc opiniować kandydatury na Prodziekanów, ale czy muszą wybierać Dziekana? Może więc zamiast demokracji elektoralnej trochę więcej bezpośredniej demokracji obywatelskiej? Przecież można Dziekana wybrać w... głosowaniu bezpośrednim. Niby można, ale jest jedno ale. Nasze, obywatelskie glosy w wyborach do parlamentu czy też prezydenckich są równocenne. Uczelniany system elektoralny daje większą siłę głosu profesorom, którzy... głosują wszyscy. Czy tak musi być? Na wydziale 114 pracowników z grypy B wybiera... 7 elektorów, czyli jeden głos "profesorski" równy jest głosom 16.25 "pomocniczych pracowników dydaktycznych". Podobnie jest w grupie C. Nie dyskutuję nad zasadnością takich uregulowań prawnych, marzy mi się jedynie uproszczenie procedur, bardziej "przyjazna", mniej przeregulowana uczelnia. Można przecież wybierać Dziekana w wyborach bezpośrednich, dzieląc głosy asystentów, adiunktów i wykładowców przez 16.25. Ale wtedy widać jak na dłoni kto wybiera Dziekana. Gdy zbiera się kolegium elektorskie każdy głos jest równy, a o tym, że głosów profesorskich jest proporcjonalnie więcej nikt nie pamięta i nikogo to nie boli.
Jeśli jednak musimy ciągle uprawiać system wyborów pośrednich to może wzorem innych uczelni wybierzmy Radę Wydziału, która... wybierze Dziekana! Po co jest rozdzielenie funkcji elektora do spraw wyborów Dziekana od funkcji członka Rady Wydziału?
I na koniec jeszcze jedna refleksja. W wyborach aby były ważne obowiązuje próg 2/3 oddanych głosów. Komisja wyborcza zajmuje się więc... łapaniem wyborców. W Belgii uczestnictwo w wyborach parlamentarnych jest obowiązkowe pod rygorem kary. Teoretycznie można by próbować wprowadzić podobny mechanizm, ale... Bardzo często wyborcy stwierdzają przy urnie - nie znam nikogo z tej listy i... pytają się, na kogo mają głosować. Jedyne, co strażnik urny może zrobić to podać miejsce zatrudnienia kandydata (chyba nie jest to nielegalne???). Gdy więc "pada" informacja, że kandydat jest z Zakładu Tradycyjnego Krycia Strzechą odzew jest prosty - to znaczy od Profesora Słomianego! Czy głosujemy na kandydatów czy ich Zakłady i kierowników? Oceńcie czytelnicy sami!

Internetowe bazy danych publikacji naukowych

Konieczność wielokrotnego składania pisemnych sprawozdań z działalności naukowo-badawczej prowadzi do prostego pomysłu umieszczenia wszystkich informacji w bazie danych, która byłaby dostępna przez sieć. Ponieważ nie jest to problem jednostkowy, ale całej społeczności akademickiej Zespołu, Zakładu/Katedry, Instytutu i Wydziału warto ten problem rozwiązać "systemowo". Poszukiwania oprogramowania Open Source doprowadziły do produktu o nazwie OnCite (projekt na sourceforge.net nosi nazwę myopia) będącego dziełem University College London.
Wygląd portalu z informacjami o publikacjach University College London jak i jego zawartość są imponujące.
OnCite został z powodzeniem zainstalowany na wydziałowym serwerze matrix, ale...
... nie zdecydowano się na jego pełne wdrożenie, gdyż... do marca 2008 nie jest znana ostateczna struktura organizacyjna wydziału, a informacja o tym jest jednym z istotnych elementów systemu. Rozpoczęto więc poszukiwania innego rozwiązania, które miałoby bardziej indywidualny charakter. Ostatecznego wyboru dokonano między dwoma produktami Open Source - Aigaion i Wikindx.
Program Aigaion w wersji 2.0 RC1 charakteryzuje się bardzo ładną szatą graficzną. Jego funkcjonalności i możliwości pozostawiają jednak wiele do życzenia.
Program Wikindx nie grzeszy być może urodą i mógłby być bardziej przyjazny dla użytkowników, ale te niedogodności wynagradzają jego olbrzymie możliwości.
Jak można się więc domyślać wybór padł na program Wikindx. Jego instalacja nie sprawiła żadnych trudności. Co więcej możliwe wykorzystanie systemu w wersji polskojęzycznej! Po utworzeniu przez Administratora konta użytkownika można od razu przystąpić do wprowadzania danych bibliograficznych (Zasoby | Nowy). W pierwszym kroku należy wybrać odpowiednią kategorię z długiej rozwijalnej listy. Przetestowano kilka rodzajów wpisów do bazy.
  • Artykuł w czasopiśmie (Journal article) to typowy artykuł zamieszczany w czasopiśmie.
  • Referat w materiałach (Proceedings article) to publikacja zawarta w materiałach konferencyjnych (wśród informacji o referacie podajemy nazwę, czas i miejsce konferencji)
  • Referat (Conference paper) to prezentacja konferencyjna, która nie jest zamieszczona w materiałąch konferencyjnych.
  • Dysertacja (Thesis/Dissertation) to możliwośc wpisania pracy magisterskiej, doktorskiej lub habilitacji
  • Artykuł z Internetu (WebArticle) to artykuł opublikowany w sieci - podajemy jego adres; przykładem takiego artykułu może być ten tekst.
Po dokonaniu wpisu możliwa jest oczywiście jego poprawa i modyfikacja.
Niezwykle istotne są opcje związane z wyszukiwaniem i filtrowaniem informacji a także możliwości eksportu zawartości bazy.
Wybierając Zasoby | Szybkie szukanie uruchamiamy podstawowe opcje wyszukiwania informacji w bazie. Zasoby | Zaawansowanie szukanie to dokładnie dziesięć ekranów z rożnymi opcjami wyszukiwania, które pozwalają szczegółowo przeszukać i odfiltrować bazę danych.
Możliwy jest także eksport elementów bazy do wielu formatów, takich jak RTF, RIS, Endnote Tab, Endnote XML, BibTeX i HTML (uruchamianie z menu Plik). Szczególnie imponująco wygląda lista opcji formatowania do pliku RTF, który może być odczytany przez oprogramowanie typu Office. Podsumowując przeprowadzone badania i prace należy stwierdzić, że oprogramowanie Open Source służące do przygotowania internetowych bibliografii spełniło wszystkie pokładane w nim nadzieje i może ono w znakomity sposób usprawnić biurokratyczne męczarnie związane ze sprawozdawczością naukowo-badawczą, pod jednym prostym warunkiem - wszyscy zainteresowani będą na bieżąco dokonywać swoich wpisów. A warto, o czym przekonuje chyba poniższy zrzut z ekranu.W ramach realizacji projektu przygotowano także wzorcową prezentację informacji o podstawowych terminach i pojęciach systemu Wikindx oraz przykładową animację wprowadzania danych do systemu. Decyzja, czy system zostanie wdrożony jest decyzją... polityczną i jako taka należy ona do zadań Władz Dziekańskich.
RoGaj